Bo ja nie mam czasu na tego typu spotkanie…
Hmm, a jaki to typ? Siedzenie i rozmawianie o niczym? Skąd przypuszczenie, że ktokolwiek ma na to czas? Obecnie określenie „nie mam czasu” stało się niezwykle popularne. Ludzie uciekają w ten sposób od niewygodnych wyjaśnień, od bycia szczerym względem drugiej osoby, od potrzeby zmiany swoich przyzwyczajeń.
Nie mamy czasu być uprzejmi na ulicy, bo spieszy nam sie do pracy, kontrachentów, umówionych spotkań biznesowych, po dzieci, do domu… itp. Nie mamy czasu w pracach, bo jesteśmy przeładowani. Nie mamy czasu by wychowywać dzieci, bo przecież trzeba zarabiać. Nie mamy czasu by się bawić, bo to marnotrawstwo i strata pieniędzy. Nie mamy czasu by zdrowo gotować, przecież wszystko jest na wyciągnięcie ręki, to nic, że nie zdrowe – a kto ma na to chwile. Nie mamy czasu na ćwiczenia, na spotkania z przyjaciółmi by porozmawiać, zresztą o czym – jak już tyle lat się nie widzieliśmy. Nie mamy czasu na rozmowę z mężem czy żoną, na czytanie książek, podróże (nawet te w naszychokolicach). Nie mamy czasu by żyć, bo wciąż gdzieś się spieszymy?
Ale mamy czas na telewizje, na fast-foody, na spotkania alkoholowe (bo przecież rozwerwać się trzeba), na pokazywnie innym ich błędów, mówienie jak coś „powinno wyglądać”, na krytykowanie, na emocjonowanie się sytuacją polityczną, bohaterami w serialu, na kłótnie, na portale społecznościowe… i wiele innych rzeczy, które nie wymagają od nas wysiłku fizycznego czy umysłowego.
Nie wiele wiemy na temat swoich emocji, podświadomości, nie rozumiemy siebie, swoich dzieci, swoich rodziców. Żyjemy w pudełkach, które nas ograniczają. Polecamy sobie ksiązki, które nie wnoszą nic do naszego życia, a na temat coachingu, psychologii mamy jak najgorsze zdanie. Gdy rozmowa jest o trudniejszych tematach, zasłaniamy się mówiąc „inni ludzie to, inni ludzie tamto” itp., jakbyśmy naprawdę się nimi przejmowali. Nie myślimy, że my (ja i ty) mamy wpływ na to co jest w naszym życiu dobre i mamy wpływ na zmianę jaką chcemy dokonać. Jednocześnie jesteśmy skoncentrowani na tym co nam się należy i na swoich prawach, ale już nie na obowiązkach. Uważamy, że musimy walczyć o swoje, ale nie potrafimy dać innym tego co jest bezcenne: uprzejmości, uśmiechu, otuchy. Potrafimy wyzywać telemarketerów, ale nikt z nas nie chciałby, żeby jego ktoś tak potraktował. Mamy dzieci, ale przejmujemy się tym co na zewnątrz – pieniądze na ubrania, zabawki, dobre szkoły – po to by stały się kolejną maszynką – jak my.
Kim jesteśmy, dokąd zmierzamy, gdzie tak się spieszymy? Dlaczego większą wartość dla nas mają pieniądze, choć się nie przyznajemy do tego. Jakby się dało – chcielibyśmy nie widzieć ludzi. Boimy się innych, np. gdy stoją z jakimiś ulotkami. Nie potrafimy powiedzieć nawet zwykłego “Dzień dobry” do tych, których nie znamy. Tak niewiele o sobie wiemy, ale uważamy się za kogoś ważnego, tylko dlatego, że nam się powodzi, że mamy piękne domy, dobre samochody. Swoją rodzinę potrafimy kochać (choć i to nie zawsze), ale osoby spoza najbliższej rodziny, traktujemy niemal jak wrogów. Niewarto nawet wspomninać o ludziach z poza naszej granicy, kultury, koloru skóry, wyznania….
Nienawiść, strach, gniew, żal, przygnębienie… nawet samo czytanie tych słów, wprowadza w depresję. Te emocje, nigdy nie rodzą czegoś dobrego. Ale przekazujemy je dalej. Zdenerwowani i zestresowani rodzice, przekazują dzieciom, współpracowanikom, ludziom mijanym na ulicy, innym kierowcom na drodze i wszystkim w okół. Strach rodzi strach, agresja – agresję. Jesteśmy jak lustro w oczach i zachowaniach innych ludzi. Jeśli wyzywasz innych za kierownicą, uważasz, że wszyscy chca Cię oszukać, cały czas krytykujesz innych i nie potrafisz znaleźć w innych odrobiny dobrych cech – to nie oczekuj, że inni potraktują Cię inaczej…
Można się bronić przez całym ogromem złych emocji od innych ludzi, ale trzeba wiedzieć jak. Czasem może pomóc już samo uświadomienie sobie, że ja wcale nie jestem taka dobra i słodka w każdej sytuacji. Że mam dobre i złe strony i gdy trzeba, potrafię zachować się równie nie miło – jak wszyscy inni. Ale, żeby to wszystko zrozumieć i finalnie zaakceptować siebie trzeba wyjść przed szereg. Odważyć się myśleć inaczej niż „społeczeństwo”, inaczej niż powszechnie głoszona opinia. Trzeba znaleźć czas na dobre książki, na spotkanie, w którym dowiesz się wielu rzeczy ważnych dla Ciebie i Twojej rodziny. By wyjść z tego owczego pędu i zakochać się w życiu jak dziecko.
To nie będzie proste i nie stanie się w ciągu jednego dnia. Ale czy życie w owczym pędzie jest proste? Ciągłe wywyższanie się, by ktoś Cie dostrzegł, pochwalił; by w końcu Twoje zranione ego poczuło się docenione – jest proste? Czy ciągłe narzekanie, udowadnianie swoich racji nie niszczy Cię od środka. W życiu nie jest ważne co mamy, ważne kim stajemy się po drodze zmierzając w kierunku swoich marzeń.
Znajdź czas by odnaleźć to co w Tobie najcenniejsze. Nie oszukuj się, że ktoś zrobi to za Ciebie, że kiedyś przyjdzie tzw. „wolny czas”. Ty i tylko ty, jesteś Panem swojego losu. Twoim celem jest odnaleźć swoje talenty i pomnozyć je wielokrotnie, by słuzyły innym ludziom, a nie chowac je tylko dla siebie.
Do dzieła!!!
Jedna odpowiedź